fbpx
Zobacz więcej
Góra Kilimandżaro - obóz zdobywców gór 4challenege!
10 czerwca 2022

Kilimandżaro szlakiem Rongai Route, czyli opowieść o odbytej wyprawie

Kilimandżaro jest górą, która niemal nie wymaga przedstawienia. Każdy ją zna, bo to najwyższy szczyt Afryki, na którym znajduje się całoroczna pokrywa śnieżna. Na pewno widziałeś go wiele razy, bo jego ujęcie umieszcza się właściwie w każdym filmie i animacji, której akcja dzieje się na Czarnym Kontynencie. Dlatego właśnie wejście na Kilimandżaro trasą Rongai to obowiązkowa przygoda dla każdego miłośnika trekkingu. Pod względem umiejętności wymaganych do tego, by ją przejść, szlak ten można zakwalifikować do grupy średniej. Poradzą sobie z nim osoby, które już mają jakieś doświadczenie w trekkingu, ale nie muszą być na poziomie ekspertów.

Kilimandżaro trasą Rongai (Rongai Route) – wejście dzień po dniu

Zacznijmy od tego, że trasa Rangai Route jest uważana za jeden z najprostszych szlaków prowadzących na szczyt. Z tego powodu wskaźnik sukcesu jest na niej bardzo wysoki i niemal każdy, kto na nią wejdzie, dotrze na szczyt Kilimandżaro. Oczywiście pewne przygotowanie fizyczne i kondycyjne jest niezbędne. Ktoś, kto wolne chwile spędza wyłącznie na kanapie, nie będzie zachwycony wizją kilkudniowego trekkingu. Trasa Rongai Route jako jedyna prowadzi na szczyt od strony północnej. Po tej stronie jest mniej wilgoci i jest zdecydowanie niższe prawdopodobieństwo opadów, co sprawia, że trasa umożliwia podziwianie widoków. Po prostu nie zasłaniają ich strugi deszczu ani ciemne chmury.
Droga Rangai nie jest tak zatłoczona jak pozostałe szlaki prowadzące do góry. Zaznaczmy — zdarza się, że na Kilimandżaro jest tłok. To miejsce jest bardzo lubiane przez turystów, bo góra jest jedną z najważniejszych wizytówek Tanzanii i Kenii.

Rozpoczęcie wyprawy Kilimandżaro szlakiem Rongai Route

Wyprawa zaczyna się przejazdem do Parku Narodowego Kilimandżaro Rongai Gate. To właśnie tam rozpoczyna się szlak, ale żeby na niego wejść, trzeba wcześniej uzyskać wszystkie niezbędne pozwolenia. Władze parku monitorują ilość turystów tak, by nie dopuścić, by na trasie zrobiło się ich zbyt wielu. Ma to też oczywiste znaczenie dla kwestii zapewniania wszystkim bezpieczeństwa. Podróż odbywa się przez drewnianą wioskę Nale Muru, w której zdecydowanie warto się zatrzymać. Z wioski do siedziby władz parku jest już bardzo blisko, więc zwykle można w niej poczekać na dopełnienie wszystkich formalności. We wiosce można też wynająć przewodnika i tragarzy, którzy będą towarzyszyć Ci podczas drogi. Kiedy już wszyscy będą gotowi, żeby ruszyć, można wreszcie rozpocząć prawdziwe podejście pod Kilimandżaro.Trasa zaczyna się niepozornie — szeroką ścieżką, która prowadzi przez pola ziemniaków i kukurydzy, a następnie prowadzi do lasu sosnowego. To widoki, które nie za bardzo kojarzą się z Afryką, ale z pewnością mogą dostarczyć wielu wrażeń estetycznych. Tym bardziej że pośród pozornie swojskich gatunków znajdują się też te zdecydowanie bardziej egzotyczne. W końcu las się przerzedza i odsłania pierwszy obóz o wdzięcznej nazwie — Simba. Znajduje się on na skraju strefy wrzosowisk w pobliżu pierwszej jaskini. Z tego miejsca jest fantastyczny widok na równiny Kenii. To też doskonałe miejsce na nocleg.

Góra Kilimandżaro
Góra Kilimandżaro

Dzień drugi

Kolejnego dnia przewidziane jest wejście do obozu drugiego, z którego widoczne są widoki na Kibo. Z niego można też przyjrzeć się wschodnim polom lodowym znajdującym się na krawędzi krateru. Do przejścia jest tylko 6 km, ale trasę pokonuje się w około 4 godzin. Trasa prowadzi przez wrzosowiska, które wraz ze wzrostem wysokości są coraz rzadsze i liche. Warto też zaznaczyć, że wysokość n.p.m. nie jest tu jeszcze bardzo duża. Mowa o około 2635 m, co oznacza, że zdrowa osoba nie powinna mieć na tej wysokości problemów z oddychaniem. Nie oznacza to jednak, że nic się tu nie zmienia. Odczuwalna temperatura jest już wyraźnie niższa, niż przy wejściu na szlak.

Dzień trzeci

Trzeci dzień to przejście z drugiego do trzeciego obozu. Dystans to około 4 km, ale wejście jest dość męczące. Pokonanie tej odległości zajmuje około 3 godzin. Trekking jest prowadzony przez Moorland w kierunku Mawenzi. Dookoła coraz lepiej widoczne są pola lodowe, które mogą być już łatwe do zauważenia. Na tym etapie u niektórych osób mogą pojawić się oznaki choroby wysokościowej. Oczywiście nie dotyczą one wszystkich, ale warto obserwować swoje ciało, by w razie potrzeby odpowiednio zareagować. Po noclegu w Kikelawa Camp i zregenerowaniu sił możemy wyruszyć w dalszą trasę. Szlak prowadzi przez księżycową pustynię „Saddle”, która w rzeczywistości jest pustynią alpejską. Trasa ma prowadzić do Kibo Huts, obozowiska, które ulokowane jest na dnie ściany karteru Kibo. To już ostatni etap przed wejściem na sam szczyt, więc koniecznie trzeba dobrze odpocząć po jego przebyciu. Czasami warto nawet zatrzymać się tam na dodatkowy dzień po to, by zebrać siły na ostatnie podejście. Kibo Huts jest pewnego rodzaju campingiem, w którym można spotkać stosunkowo wielu turystów. To świetne miejsce, by wymienić się z nimi doświadczeniami.

Góra Kilimandżaro - obóz zdobywców gór 4challenege!
Góra Kilimandżaro – obóz zdobywców gór 4challenege!

Kilimandżaro szlakiem Rongai Route – atak na szczyt!

W dniu wejścia na szczyt trzeba wstać bardzo wcześnie. Tutaj dzień rozpoczyna się między północą a 2 w nocy. To godziny, w których większość osób nie czuje się zbyt dobrze, a odczuwane zmęczenie osiąga poziom maksymalny. Z tego względu ten etap trekkingu na Kilimandżaro jest wyjątkowo wymagający psychicznie i fizycznie. Kiedy jednak już znajdziemy wewnętrzną motywację, możemy ruszyć w drogę. Prowadzi ona pomiędzy lodowcami — Rebmann i Ratzel. Tutaj jest już bardzo zimno, więc odzież termiczna i specjalne okulary chroniące przed promieniowaniem słonecznym są obowiązkowe. Wejście na szczyt odbywa się ruchem serpentynowym w kierunku północno-zachodnim. Trasa prowadzi przez piargi w kierunku Stella Point. Tutaj trzeba bardzo uważać na kamienie i głazy, które mogą czasami się obsuwać. Na Stella Point można zatrzymać się na krótką przerwę. To świetne miejsce do tego, by podziwiać wschód słońca, choć jeśli czas na to pozwoli, to jeszcze lepiej jest oglądać go z samego Uhuru, czyli najwyższego wierzchołka Kilimandżaro. Pamiętaj jednak, że z tego miejsca aż do szczytu po drodze będziemy mijać tylko śnieg. Może być zimno i ślisko. Stellę Point do szczytu dzieli godzina wspinaczki. Oczywiście tutaj droga jest już bardzo wyczerpująca i równocześnie wymagająca. Trzeba bardzo uważać na to, gdzie się stawia stopy. Na początku drogi zwykle konieczna jest też mocna czołówka, bo po prostu może być zbyt ciemno, by poruszać się bezpiecznie bez niej. Wejście na szczyt jest wyczerpujące, ale nie jest bardzo trudne. Osoba średniozaawansowana w trekkingu powinna sobie z nim poradzić, choć na pewno musi ona wybrać się z odpowiednio dobranym zespołem. Z Uhuru rozpościera się niesamowity widok. Na pewno jest on dobrą rekompensatą za włożony trud w całą tę wyprawę. Z tej wysokości widnokrąg wydaje się nie mieć końca. To miejsce, w którym stojąc pośród śniegu, możesz podziwiać krajobraz rozgrzanej słońcem Afryki z całą jego różnorodnością.
Niestety, ale czas na szczycie jest dość ograniczony. Po pierwsze – im słońce jest wyżej, tym temperatura się podnosi. Po drugie – na swoje 5 minut na Uhuru zwykle czeka dość długa kolejka turystów. Trzeba zrobić im miejsce.

Zasłużona nagroda, szczyt zdobyty! Czas wracać…

Ze szczytu schodzi się dość stromą ścieżką do Mweka Camp. Tutaj nie jest niestety zbyt bezpiecznie, więc koniecznie trzeba mieć kijki do trekkingu i stup-tuty. Teren pokryty jest luźnym żwirem i pyłem wulkanicznym, który może usunąć się spod stóp. Trzeba naprawdę uważać. W Mweka Camp spędza się ostatnią noc na Kilimandżaro. To powinna być dość magiczna chwila, bo następny raz będziesz już spać w jakimś hotelu albo pensjonacie. Po tych kilku dniach można się już stęsknić za normalnym łóżkiem, ale z pewnością warto cieszyć się ostatnimi chwilami na szlaku. Kolejnego dnia trasa prowadzi do Mandara Gate. To inne wyjście z Parku Narodowego, niż którym to weszliśmy. W końcu znajdujemy się po drugiej stronie Kilimandżaro. Tutaj krajobraz też jest bardzo ciekawy. Ścieżka prowadzi przez wrzosowiska, które im bliżej bramy, tym bardziej są bujne. W końcu zmieniają się w gęsty las. Tutaj zwykle jest dość mokro. Ziemia bywa błotnista i łatwo się na niej poślizgnąć. W związku z tym ciągle jeszcze lepiej jest nie wkładać krótkich spodenek. Zdecydowanie lepszym wyborem będą getry. Mogą też przydać się kijki trekkingowe, żeby utrzymać równowagę na niepewnym gruncie.

Ostatni rzut oka na Kili…

W Mandara Gate jest pora na to, by pożegnać się z tragarzami i przewodnikami. To już koniec wędrówki z nimi. Warto podkreślić, że w tym momencie wypada wręczyć im napiwki, na które na pewno będą czekać. Jeśli jesteś zadowolony z ich usług, to możesz im to teraz pokazać. Za bramą do parku powinien czekać umówiony wcześniej samochód, który dowozi turystów do Moshi. To około godziny jazdy. Ta podróż właściwie kończy już wyprawę na Kilimandżaro, bo na jej końcu czeka wygodny hotel, w którym można świętować już do woli. Na pewno jest co celebrować i czym się chwalić, bo przecież nie każdy może wejść na najwyższy szczyt Afryki. Każdy, kto dał radę tego dokonać, powinien być z siebie dumny. Każdy, kto kocha wyzwania, powinien spróbować swoich sił właśnie w Afryce. To świetne miejsce, by zacząć swoją przygodę z trekkingiem i zakochać się w nim na dobre i złe.