fbpx
Zobacz więcej
wywiad-dorota-rasinska-samocko
12 minut czytania

Wywiad z Dorotą Rasińską-Samoćko „W górach jesteśmy w stanie głębiej poznać samych siebie”

wywiad-dorota-rasinska-samocko

Marta Mazur-Sokołowska|4challenge: Cześć Doroto, witaj ponownie. Nie sądziłam, że będziemy miały okazję tak szybko znów się spotkać, choć jest to spotkanie całkowicie wirtualne, ponieważ jesteś teraz w… Islamabadzie! Wow! To jest po prostu niesamowite, jak często podróżujesz. Kto śledzi Twoje social media, ten wie, natomiast przybliż proszę naszym followersom, czytelnikom, jakie masz plany, co dalej i skąd powrót na ten wyjątkowy ośmiotysięcznik? Już teraz mogę zdradzić, że wybierasz się na, zdobyty już przez Ciebie wcześniej, ośmiotysięcznik.

Dorota Rasińska-Samoćko: Tak Marto, wszystko się zgadza. Wyruszam właśnie na kolejną wyprawę. Jestem w Islamabadzie, no i oczywiście dużo emocji po tylu przygotowaniach, ale też jestem szczęśliwa, że wszystko się udało podopinać i zorganizować. Jadę do Zachodniego Pakistanu na Nanga Parbat. To jest jedyny himalajski ośmiotysięcznik właśnie w Pakistanie. Cudowna góra. Nanga Parbat, czyli Nagi Szczyt. Dla mnie ten szczyt był jeszcze trudniejszy niż K2. Ja na niego wchodziłam dwa lata temu. 01 lipca 2022 roku byłam na szczycie. Co jest fascynującego w tej górze? Dużo wyzwań, dużo wyzwań skalnych, dużo wyzwań lodowych. Jedna z największych ścian skalnych zwana Kirchhoff Wall – 200m z małymi uchwytami, mająca swoją drogę właśnie z obozu pierwszego do obozu drugiego. Później wielka lodowa ściana powyżej obozu drugiego prowadzona do obozu trzeciego. W tej górze jest coś magicznego, coś co przyciąga, coś co fascynuje, a z drugiej strony też chciałam się po raz kolejny sprawdzić, po raz kolejny odczuć te emocje i myślę, że tutaj jakieś rekordy są o wiele mniej ważne… Też się cieszę, że udało mi się przekonać i alpenvereinaustria.pl i Urząd Marszałkowski Województwa Lubelskiego, że wspierają moje marzenia i mam nadzieję, że wszyscy będą za mnie trzymać kciuki.

…a co do walizek to prawda. Ja faktycznie jestem 6, 7 miesięcy w roku gdzieś w górach albo trenuje albo jestem na wyprawie. A jak wchodziłam na szczyty mojej Korony Himalajów i Karakorum, to było 16 wejść na ośmiotysięczniki – po dwa razy wchodziłam na Makalu i Manaslu – i w trzy lata, to sobie faktycznie policzyłam, że byłam ponad 630 dni w ciągu trzech lat w górach niższych, wyższych, bądź bardzo wysokich jak w Himalajach i Karakorum.

MM-S|4challenge: Tutaj powiedz nam, jakie wyzwanie czekają na Drodze Kirchhoff’era, na tej konkretnej górze. Dlaczego określa się ją czasem mianem „ściany płaczu” i czy to sformułowane i sława tej ściany budzi w Tobie obawy czy raczej ekscytację, chęć podjęcia wyzwania, jakieś osobiste aspiracje? Jak to odbierasz?

dorota-rasinska-samocko-1

DR-Ś: Tak wracając jeszcze do ściany Kirchhoff Wall, jak już mówiłam, jest to dwustumetrowa ściana z małą ilością uchwytów. Przepiękna ściana, która właśnie prowadzi do obozu drugiego. Podczas ostatniej ekspedycji praktycznie ponad połowa wspinaczy zrezygnowała m.in. z dalszego wchodzenia właśnie wobec tej ściany Kirchhoff Wall. Ją nazwano ścianą płaczu, bo faktycznie trzeba być bardzo dobrze przygotowanym psychicznie i fizycznie, aby ją pokonać. Jeszcze ja mamy do tego ośmiotysięcznik, gdzie pogoda jest zmienna, no to wszystko jeszcze jest bardziej trudne. Idziemy z ciężkimi plecakami, bo wynosimy nasze depozyty do obozu drugiego. Jesteśmy też zmęczeni, bo wychodzimy przeważnie z obozu głównego, krótko odpoczywamy w „jedynce” (obóz pierwszy – przyp. Agencja 4challenge) i wchodzimy właśnie do obozu drugiego. Tez trzeba pamiętać, że ten obóz drugi jest na wysokości 6100m, a Kirchhoff Wall, to jest też ciekawe, że ona się kończy i właśnie zaczyna się wtedy malutki obóz drugi. Tak, to jest dla mnie wielkie wyzwanie, wielkie wyzwanie psychiczne, fizyczne, no i też takie doznanie właśnie radości bycia w górach na tym najwyższym ośmiotysięczniku właśnie w Zachodnim Pakistanie

MM-S|4challenge: Eksploracja to zapewne coś zupełnie innego niż powrót do miejsca, w którym już się było. Powiedz, co czujesz, gdy odkrywasz coś na nowo, a co się zmienia, gdy podążasz szlakami, które już znasz, którymi już szłaś? Czy w ogóle cokolwiek się zmienia, bo może odczuwasz równie mocno fascynację czy zachwyt nad tym co widzisz, nawet jeśli jest to kolejny już raz?

DR-Ś: Tak za każdym razem góra jest inna, my jesteśmy inni, emocje są inne. Bardzo się zmieniają warunki, też pogodowe na drogach, także wielokrotnie np. trasa może przebiegać inaczej, bo pojawiły się np. szczeliny w górnych partiach albo jest np. większe zagrożenie lawinowe, czyi mimo, że wiem, że idę północnozachodnią drogą na wierzchołek, to też są możliwe właśnie jakieś tam różne warianty. Poza tym, to jest tak, że góry za każdym razem fascynują, ściana za każdym razem fascynuje i mimo, że wiemy, jak przebiega ta droga, to wielokrotnie potrafimy powracać pod daną górę – ja potrafię powracać i za każdym razem to doznanie jest inne emocje są inne. To są też moje doświadczenia i z Makalu, i z Manaslu, gdzie byłam po raz drugi i to też jest chyba bardzo ważne, żeby ta radość wspinaczki i ta pasja, która w nas jest, była cały czas.

MM-S|4challenge: Skoro aktualnie jesteś w drodze, powiedz może jak wygląda organizacja wyprawy zanim się dotrze pod taką ścianę.

DR-Ś: Tak to prawda, cała logistyka dostania się pod ścianę jest bardzo skomplikowana. Po pierwsze musimy pamiętać, że to jest Pakistan. Do tego Zachodni Pakistan, gdzie restrykcje są o wiele większe. Tam jest większa autonomia tego regionu, też bardziej zradykalizowany islam, także my oprócz tego, że mamy permity wspinaczkowe, czyli mamy zgody na wejście na szczyt, musimy też się ubiegać u władz lokalnych o takie permity, które nam pozwalają przejechać określoną drogą pod ścianę. Są też checkpointy policyjne, gdzie musimy pokazywać nasze zezwolenia, także takie ubieganie się na zezwolenie wymaga kilku dni. Ja przylatuje do Islamabadu i tam będę około dwóch trzech dni. Załatwiamy wstępnie permity, później jedziemy jeepami do takiej miejscowości, która się nazywa Chilas. Tam dzień albo dwa dopinania tych wszystkich permitów i później mam nadzieję, że właśnie wyruszymy  jeepami do miejscowości Halale. To jest taka malutka wioska. Jak się jedzie do niej, to faktycznie jedzie się jeepami, mamy nasze bagaże na dachu, nasze duffle bags i ta droga częściowo jest bardzo widowiskowa, bo się jedzie faktycznie żwirowo piaskowymi serpentynami… Pakistańczycy maja to do siebie, że jadą na pełnym gazie i wielokrotnie jedną ręką prowadzą jeepa i jeszcze wymijają kolejny samochód, rozmawiając jednocześnie przez telefon a przepaść jest pół metra od drogi, bo tam nie ma poboczy. Po pierwsze to jest widowiskowe, po drugie oczywiście my, nasze bagaże jesteśmy cali w pyle i kurzu, wszystko jest bez drzew, nie bardzo wieje, no i jak jesteśmy już w wiosce Halale, tego samego dnia planuję, żeby iść do takiej bazy pośredniej. Później z tej bazy pośredniej, kolejnego dnia, już będziemy szli do basecampu Nanga Parbat, czyli to nam powinno znalezienie się pod Nangą zająć kilka dni. Natomiast tak wielokrotnie jest bardzo problematyczne zdarza się załamanie pogody, zdarzają się zerwane mosty bądź drogi – tak właśnie było dwa lata temu, kiedy jechaliśmy w kierunku K2i Broad Peak, no i tam były zerwane mosty i cała droga zamiast trwać kilka godzin trwała ponad dwa dni, bo musieliśmy przenosić bagaże z jednej strony rzeki na drugą, no i przesiadać się do innych pojazdów. Logistyka była niesamowita! Z takich opowieści bardzo ciekawych to mój powrót czasami jest o wiele dłuższy. Jak wracałam w tamtym roku z Geszerbrumu, to wracałam, właśnie miałam ambitnie wrócić 24 godziny 55 kilometrów – taki sobie założyłam ambitny plan. Co się okazało przez 24 godziny przeszliśmy 66 kilometrów, w trudnym terenie, lodowiec, jakieś obsypujące się głazy, brak ścieżek. Dlaczego? Dlatego, ze zerwało most i musieliśmy iść 3 godziny w górę rzeki i 3 godziny w dół, bo tylko tam można było przejść u źródeł. Mając w głowie to, że tam nie ma szlaków, czyli obsypujące się kamienie, głazy, też czasami niezbyt miłe gęstwiny, leśne, ostre trawy, no i zejście z tego ujścia też nie było łatwe. Także tak, jest też wiele przygód, też na trekkingu.

MM-S|4challenge: Piramida Carstensza to też przedostatni szczyt w Koronie Ziemi, a przed Tobą już tylko Kaukaz raz z 4challenge. Może powiedz, jak do tej wyprawy się przygotowujesz i co możesz polecić, jakie przygotowania ludziom, którzy są chętni na taką wyprawę, żeby podjąć wyzwanie i razem z Tobą ruszyć w nieznane i zamknąć Twoją Koronę Ziemi.

DR-Ś: Ja już się bardzo cieszę na kolejną wyprawę na Kaukaz. Ja uważam, że każda góra to jest wyzwanie. Każda góra zawsze stawia przed sobą określone trudności. Nigdy nie należy jej lekceważyć – to może być ośmiotysięcznik, to może być przepiękny masyw Kaukazu, to może być Pik Lenina… Na pewno należy się przygotować oczywiście fizycznie, wytrzymałościowo i mentalnie. Jak wytrzymałościowo? Na pewno systematyczność, czyli taki codzienny trening. Ja zawsze rano ubiegam, a później jeszcze kilka godzin spędzam albo na rowerze, albo pływam. Taki trening ogólnorozwojowy, no i też się przygotowuję na Ośmiotysięczniki wspinaczkowo. Także trzeba być zawsze aktywnym i mieć taką w sobie wiarę, wiarę że ta góra jest dla nas i to jest nasze upragnione marzenie, i też należy mentalnie się do tego przygotowywać. Poza tym bardzo się cieszę, że będzie okazja,  żebyśmy mogli wspólnie właśnie ukoronować Podwójną Koronę, bo to też dla mnie ważne, że nie sama wspinaczka, nie sama góra, ale to będzie taka wyjątkowa okazja, że będzie wspólnie można dzielić się emocjami i tą radością bycia w górach właśnie w Kaukazie (…).

dorota-rasinska-samocko-4challenge

MM-S|4challenge: Zamknięcie Korony Ziemi jest w zasięgu Twojej ręki – właściwie niewiele brakuje, bo jednego tylko szczytu. Wiem, że to jest Twój cel. Czy wiesz, co zrobisz, kiedy go osiągniesz? Czy skupisz się na celebracji, a może masz już kolejne plany? Wiem, że ten projekt zajął kilka lat Twojego życia. Czy nie boisz się jakiejś pustki po jego zakończeniu? Czy raczej to będzie początek czegoś nowego?

DR-Ś: To zawsze jest tak, że ja mam w głowie mnóstwo planów, także osiągnięcie Korony Himalajów i Karakorum i osiągnięcie Podwójnej Korony, czyli też i Korony Ziemi, to tylko jakby element mojej bytności w górach, jakby zaznaczenie takiej radości bycia w górach, bo to nie jest jakiś projekt medialny… To jest mój projekt. Ja pokazuję, że można pokonywać trudności i przeszkody i odszukiwać w trudnościach samą siebie i pokazywać innym, że należy za wszelką cenę podążać za tym, co w życiu jest piękne, co nam sprawia przyjemność. Także nie, nie boję się jakiejś pustki, bo w mojej głowie jest mnóstwo projektów. Na pewno będę chciała powracać w góry wyższe bądź niższe, no i też mam w planach jakieś tam różne inne rzeczy.

MM-S|4challenge: Od jakiegoś czasu jesteś liderką naszych wypraw w 4challenge. Powiedz czym różni się takie chodzenie po górach od wypraw samodzielnych? Czy lubisz tę różnorodność i czy preferujesz może jakiś konkretny styl albo sposób odczuwania gór? Czego tak naprawdę w tych górach szukasz? Czy lubisz w nich ludzi czy raczej szukasz samych gór, a może to wszystko razem daje idealne połączenie, które właśnie jest tym co dla Ciebie jest w górach najważniejsze?

DR-Ś: Tak w ogóle góry i obcowanie jest z tymi mniejszymi bądź większymi górami, to zawsze dla mnie jest z czymś więcej niż tylko wspinaczką, niż tylko z naturą, to myślę, jest naprawdę tak do końca poznawanie siebie, swoich możliwości, tych fizycznych, tych psychicznych. To też ja bardzo lubię i preferuję takie wyjazdy najlepiej indywidualne, najlepiej samodzielne, no bo wtedy też jesteśmy w stanie głębiej poznać samych siebie. Też wtedy odczuwanie tego otoczenia jest głębsze, bo jesteśmy mniej rozproszeni właśnie przez obecność innych i myślenie o bezpieczeństwie innych, bo wtedy skupiamy się bardziej na sobie i na swoich myślach. Natomiast ja też lubię wyjazdy w większych grupach, bo to też daje możliwość osiągania wspólnie jakiś celów, też bardzo ważna jest integracja i poznawanie drugiej osoby, bo góry tak naprawdę weryfikują prawdziwe przyjaźnie (…). To jest taka weryfikacja. Też na pewno jest odczuwanie tych gór inne. Nie mówię, że lepsze czy gorsze, ale inne. Także zawsze miło jest wspominać takie historie przy ognisku, z kubkiem gorącej herbaty.

MM-S|4challenge: Serdecznie dziękuję za poświęcony czas i życzę powodzenia podczas kolejnej niesamowitej wyprawy! Do zobaczenia już wkrótce, na Kaukazie!