Byliśmy tyle razy na szczycie Aconcagui, że będzie nam miło się z Wami podzielić najważniejszymi spostrzeżeniami. W zasadzie zawsze zdobywaliśmy górę, za każdym razem kiedy tam byliśmy, choć oczywiście nie w komplecie, ale to normalne zjawisko – Aconcagua jest po prostu poważnym wyzwaniem.
Wyprawa na Aconcagua krok po kroku – część 1
Zacznijmy od bezpieczeństwa. Co na nie się składa? Kilka rzeczy. Przede wszystkim odpowiedni sprzęt – głównie ubiór. Aconcagua ze względu na swoje położenie słynie z niskich temperatur rodem z ośmiotysięczników i silnych wiatrów – przewyższających te spotykane w Himalajach! Andy to nieustający wiatr. Każdy kto zna te góry, wie o tym. Nigdzie nie wieje tak wytrwale jak w Andach. Dni bez wiatru osiągającego od 45 do 100 km/h są tu rzadkością. Szczyt zdobywa się co prawda od strony zawietrznej, więc zdarza się, że jego siła jest odczuwalna stosunkowo wysoko to jednak nikt by nie chciał być zwiany ze szczytu. W związku z tym bezpieczne jest posiadanie puchowych spodni i puchowej kurtki oraz obuwia termicznego przeznaczonego do atakowania ośmiotysięczników. Oczywiście w odpowiednich warunkach będzie się dało wejść na Aconcaguę w adidasach jak powiedzą niektórzy, ale nie chodzi o to by coś komuś udowadniać, tylko o to by zachować maksimum bezpieczeństwa i komfortu fizycznego i psychicznego.
Radio. Absolutnie niezbędne. Owszem chodzisz z cegłówką, ale zawsze możesz połączyć się z ratownikami czy strażą parku i poprosić o pomoc. Nie wspomnę już o łączności w grupie, która usprawnia przebieg akcji górskiej. Możesz siedząc w namiocie po wcześniejszym zejściu z góry przygotować herbatę tym, którym to zajęło więcej czasu wiedząc, kiedy pojawią się w obozie. W każdym obozie jest tablica z której można spisać sobie częstotliwość miejscowych rangersów.
Badania i ubezpieczenie. Ubezpieczenie musi być z najwyższej półki. Warto również sprawdzić swój stan zdrowia przed wyjazdem szczególnie wtedy gdy zbliżamy się do pięćdziesiątki. Dlaczego? Bo góry wysokie nie wybaczają żadnych ukrytych wad i schorzeń naszego organizmu. Tam wszystko wyjdzie na jaw. Działa to też w drugą stronę. Jeśli zdobędziemy Aconcaguę będziemy mieli pewność, że jesteśmy zdrowi jak konie 😉 . W Confluencia i Plaza de Mulas przejdziemy obowiązkowe badania i otrzymamy zalecenia co do dalszej akcji górskiej. Sprawdzą nam ciśnienie, tętno, stopień nasycenia krwi tlenem. Chyba nie ma drugiej góry na Ziemi, gdzie jest uruchomiona obligatoryjnie taka procedura. Należy to chwalić, a zarazem pamiętać, że badania są dwa! podczas całej wyprawy, a to mimo wszystko zbyt mało. Ponadto nikt nie sprawdzi stanu naszego zdrowia powyżej Plaza de Mulas – 4300 m. Może się bowiem zdarzyć, że po nocy w Plaza de Mulas wszystko wyjdzie idealnie, a dopiero kolejnego dnia organizm stwierdzi, że jednak nie radzi sobie tak dobrze. Tak samo jak może się zdarzyć, że problemy z aklimatyzacją zaczną się dopiero powyżej 5000 metrów. Z tego względu my zawsze zabieramy ze sobą sprzęt umożliwiający sprawdzanie stopnia aklimatyzacji oraz pracy organizmu każdego dnia w każdym z obozów.
Sezon
To jest Aconcagua i sezon jest zawsze sprawą umowną. W teorii najlepszy jest okres od połowy grudnia do około 10-15 lutego, ale nie raz sezon ulegał całkowitemu przestawieniu czyniąc z marca najlepszy okres, a z grudnia totalną porażkę. To jest najwyższa góra Ziemi poza Azją, najwyższa na dwóch półkulach – zachodniej i południowej i nie można jej wpisywać w żaden schemat! Nie można też rozpaczać, że się nie udało w sezonie znaleźć nawet jednego dnia okna pogodowego. To jest możliwe. Władze parku zakładają, że 'high’ sezon jest od 15 grudnia do 31 stycznia przy czym należy zwrócić uwagę, że to dotyczy opłat, a nie faktycznego czasu trwania sezonu. W związku z tym wchodząc do Parku Narodowego Aconcagua 31 stycznia zapłacimy za permit z 'high’ sezonu, a przekraczając bramę Parku 1 lutego już zapłacimy za 'middle’ sezon. O czym to świadczy? A no o tym, że sezon główny nie kończy się 31 stycznia tylko opłata. Bowiem wchodząc do Parku ostatniego dnia stycznia cała działalność górska przebiega w lutym i jest wg permitu prowadzona w 'high’ sezonie. Wystarczy wejść 1 lutego by również prowadzić całą akcję w lutym ale już wg papieru w 'middle’ sezonie. Wg grafiku 'middle’ sezon zaczyna się 1 lutego i trwa do 20 lutego. Potem zostaje już tylko 'low’ sezon trwający od 21 lutego do któregoś marca. Zdarzały się lata na Aconcagui, w których 'low’ sezon się nie zdarzył! W okolicach 20 lutego następowało dosłownie przyjście 'zimy’. Bazy namiotowe i agencje lokalne zwijały wszystko i uciekały z Parku pozostawiając górę bezludną.
Trudności
Na Aconcagui trudności techniczne są żadne. Nie będziecie chodzić po lodowcach, nie będziecie się wspinać, a jedynie uprawiać trekking na niesamowitych wysokościach. Do tego potrzebne są kije i raki. Zdarza się, że zalegająca pokrywa śnieżna po opadzie wymusza użycie czekana, jeśli jest resztkowa – raki wystarczą. Zdarza się, też że podczas całego wejścia nie nadepniemy na śnieg. Nie da się przewidzieć. Tak czy inaczej lodowców na drodze normalnej nie ma. Ktoś mógłby zapytać – dlaczego w takim razie są wypadki? Aconcagua staje się śmiertelną pułapką podczas załamań pogody. Jest bardzo trudna orientacyjnie, nie sposób znaleźć charakterystyczne punkty podparcia do których moglibyśmy zmierzać podczas niepogody. Najczęściej widoczność spada do zera, ślady są szybko zacierane przez wiejący wiatr. Wychłodzenie i wysokość dokonają ostatecznego sądu. Czy da się ograniczyć to ryzyko. Tak. Wystarczy się nie napalać na niepewną pogodę i cierpliwie czekać na dobre – nieryzykowne – okno pogodowe. 90% wypadków zdarza się właśnie wtedy kiedy nie mogąc doczekać się pogody, ktoś podejmuje ryzyko wejścia w jedynym dniu trochę lepszym od tych beznadziejnych. To jest ACONCAGUA – królowa niepogody, a nie Śnieżka. Nie ma dobrego dnia – nie ma akcji i na pewno nic się nie stanie. Drugą rzeczą ważną jest mentalne podejście do tej góry. Warto bardzo spokojnie realizować akcję górską do czasu spania w Berlinie i Colera na 6000 metrów. Dlaczego? Bo wszystko co jest realizowane wcześniej jest w 100% bezpieczne. W każdych warunkach – pod warunkiem, że nasz organizm funkcjonuje prawidłowo – zejdziemy z Nido de Condores 5550 m do Plaza de Mulas 4300 m. Nie powinno też nastręczać problemów zejście z Berlina 5900 m czy Colera 6000 m. Cały potencjał zagrożeń kumuluje się w ataku szczytowym i zejściu do ostatniego obozu. Colera w moim przekonaniu jest lepszym obozem niż Berlin – większym i przestronniejszym. Też dlatego, że jest bardzo dobrze widoczne podczas zejścia, po minięciu Independencji cały czas towarzyszy nam w dole. Berlina nie widać na 10 minut przed dojściem. Toteż pamiętam nie jedną grupę, która mając namioty rozbite w Berlinie schodziła zamiast od razu do Berlina to do Colera. Szczęśliwie jest to i tak jeden z przewidzianych wariantów zejściowych. Niepotrzebnie jednak wydłuża zejście.
Ratownictwo bardzo trudno ocenić. Obecny stan rzeczy stawia zdecydowanie na to by nie dopuścić do sytuacji wymagających działań ratowników w górze. I to jest jedyna pięta achillesowa. Pozostałe elementy działają jak szwajcarski zegarek. Rengersi stacjonujący na stałe w Nido de Condores i Plaza de Mulas ostrzegający przed wyjściem, badania lekarskie, bez przeszkód przylatujący śmigłowiec do baz na wezwanie – max do Nido de Condores! Wyżej nie lata! Doskonała obsługa ubezpieczeń zarejestrowanych przy zakupie permitów – to park załatwia wszystkie formalności związane z obsługą ubezpieczeń w razie potrzeby. Trzeba przyznać, że Aconcagua jest zorganizowana administracyjnie bardzo dobrze – chyba najlepiej na świecie. Tylko to nieszczęsne ratownictwo gdy musi wyruszyć ekipa w poszukiwaniu zagubionej osoby. Hmm ale też nie do końca. Narzekać można na ich wyekwipowanie ratunkowe. Z drugiej strony jeśli zaginiony ma GPSa i podał współrzędne – nie ma obaw wiedzą co robić, tylko nie zawsze wiedzą jak się sprowadza taką osobę 😉 😉 . Koniec żartów.
GPS, o którym nie wspomniałem. Nie wyobrażam sobie nikogo, kto nie posiada tego urządzenia – w telefonie, zegarku czy niezależnym osobnym odbiorniku sygnału z satelit.
Następna część wkrótce…
Zobacz nasze wyprawy: